Historyczno-teologiczny kontekst objawień medziugorskich

o. Tomislav Pervan

POCZATKI I KONTEKST HISTORYCZNY

Ktoś powiedział, jak to sens historii polega właśnie na tym, czy człowiek wie i czy jest wogóle świadom i czy dane mu jest odkrycie prawdy o sobie - dopóki trwa historia. Czy mianowicie historia, w której jest tyle przypadkowości, tyle irracjonalności, odkrywa mimo wszystko, źe jest jednak potrzeb usprawiedliwiającą w pewien sposób wszystko, co zaszło w przeszłości? Czy moźliwe jest pisanie historii z bezpośredniej perspektywy dojrzewania i dostrzeganie czasów, w których źyjemy, z pewnego dystansu, nadanie tym czasom jakiegoś znaczenia, względnie odnalezienie w nich sensu na przyszłość? Dotyczy to głównie Medjugorja. Obecne jest wśród nas juź czternasty rok, zjawisko zbyt złoźone, aby moźliwe było rozpatrzenie wszystkich jego osignięć i elementów. Posiada ono jednak swoje historyczno - teologiczne Sitz im Leben we współczesnym świecie i Kościele i dawno juź przekroczyło swoje wąskie granice. Medjugorje jest trwale wrysowane w mapę religijną świata, głównie Kościoła Katolickiego. O jego znaczeniu i waźności, o jego potrzebie właśnie w tych naszych decydujących czasach, mówiło i pisało wielu w ciągu tych czternastu lat. Wydaje się źe zbędne jest być apologet medjugorskim, obroñcą, ono jest wystarczająco silne samo przez siebie i samo moźe się bronoć i obronić i przetrwać przed największym sądem Kościoła, teologii, historii i świata. Trzeba tylko zajrzeć pod powierzchnię i spostrzec jakie przesunięcie tektoniczne nastpiło wraz z Medjugorjem w naszym Kościele.

Francuski polityk i agnostyk Clemenceau powiedział przy pewnej okazji, źe kaźda wojna jest zbyt znacząca i waźna, aby j moźna było przepuścić tylko generałom i źołnierzom. Tak samo Medjugorje jest zbyt wielowarstwow rzeczywistości, aby moźliwe było przepuszczenie go tylko komisjom, osądowi i sądowi teologów i komisji które, wiemy z jakimi przesłankami, przystępowały do zjawiska medjugorskiego. Niemoźliwe jest przepuścić je decyzji zza jakiegoś stołu, bezczynnym teologom i tym, którzy właściwie nie potrudzili się nawet zrozumieć znaczenia zjawiska, zasięg wydarzeñ i istoty orędzia.

Medjugorje trudne jest do zdefiniowania. Jest ono wielowarstwowe i pociąga za sobą rozmaite osądy i wartościowania wielu specjalistów z rozmaitych obszarów myśli i nauki. Bez względu na to, co kto myśli o Medjugorju albo kto w co wierzy, musi jednak chcąc nie chcąc przyznać, źe jest ono na obszarach byłej Jugosławii, nawet Europy i całego świata, najbardziej wyrazistym fenomenem ostatniego dziesięciolecia, właściwie ostatnich dwóch dziesięcioleci naszego stulecia i tysiąclecia. Gdyby moźliwe było skupienie przy pomocy ogromnego magnesu wszystkich cząsteczek posianych Przez Medjugorje w duszach i sercach niezliczonych na tej kuli ziemskiej, wtedy zobaczylibyśmy oszałamiający efekt i dowiedzieli się o nieprawdopodobnych wynikach. Bylibyśmy i sami zaskoczeni w jakim stopniu jest obecne w świadomości i źyciu wierzących i niewierzących. A jak się wszystko zaczęło?

Si licet exemplis in parvis grandibus uti, tzn. jeźeli dopuszczone jest w małym posłuźyć się wielkimi przykładami, wzgl. si licet parvis componere magna, porównywać duźe z małym, rozpocząłbym więc jednym Nowotestamentowym: "Czy z Nazaretu moźe być coś dobrego?", pytał i siebie i Filipa zdziwiony Natanel (Jan 1, 46). Nazaret, małe prowincjonalne miejsce, o którym mówiono wyłącznie Żle, dialektem, tak samo jak mówiło się o Bijakowiczach, względnie o Medjugorju. Prowincja, wieś, ludzie prowincjonalni, chłopi w sporach, a widzący tacy sami, potomkowie półanalfabetów. Bez szkoły i wykształcenia, w pewnym momencie wyrwani zostali z ustalonej koleiny źycia i zaczynają mówić słownikiem i językiem, który naleźy nie do ich, a do innego świata, zaczęli mówić o zjawisku metafizycznym, a nie realnym. Ci mali i nieznani wypełnili światu uszy orędziem i twierdzeniami, od których zadrźał ówczesny rząd i usiłował za wszelką cenę dusić nowinę w zaląźku. Bijakowicze i Medjugorje mogą być dwiema skłóconymi wsiami w jakiejś tam Hercegowinie, ale w tym momencie zostały wpisane w mapę świata. Następuje rozpowszechnianie jak w Dziejach Apostolskich, "od Jerozolimy, Judei, Samarii, na koniec świata". Takie same kręgi koncentryczne widoczne są i w przypadku bijakowsko - medjugorskiego fenomenu.

POROWNANIA HISTORYCZNO - ZBAWIENNE

Prawie w kaźdej sytuacji źyciowej i w przemyśleniach naszych historia i Pismo Swięte mogą być nauczycielami i przewodnikami. Dostarczają nam wystarczająco duźo materiałów ilustrujących do rozmyślañ w konkretnych sytuacjch, szczególnie w kontekście Medjugorja i przełomu historycznego, względnie upadku komunizmu w ciągu tych dwóch dziesięcioleci obecnego stulecia, wzgl. tysiąclecia. Komunizm zapadł się sam w siebie, nie trzeba było iść na niego oręźem ani siłą. Dlaczego stało się to w ten sposób? Istnieje wiele przyczyn. Przede wszystkim ideolodzy i przywódcy przestali wierzyć w swoje idee tworzenia lepszej przyszłości i szczęśliwszego jutra na zasadach gospodarki, czy większej produkcji bruttonarodowej. Następnie stało się niemoźliwe siłą represji i zniewolenia myśli, wyraźania i zamierzeñ trzymać świat pod terrorem. Porównałbym tutaj upadek komunizmu z upadkiem Jeryhonu z księgi Jozua. Przypomnijmy sobie wejście Izraelczyków do Ziemi Obiecanej i zawalenie murów jeryhoñskich. Biblia wyjaśnia to bezpośrednią interwencją Boźą w dzieje Wybranego Narodu. Murów nie zburzyła siła ludzka, lecz modlitwa i pieśñ, procesje wokół murów - względnie mury zburzył sam Bóg, który kształtuje dzieje i nadaje im kierunek. Znaczy to, źe sam Bóg przekazuje ziemię swojemu narodowi który przybył z obcej ziemi, z pustyni, po dziesięcioleciach błąkania się po wzgórzach pustynnych. Murów nie zburzyła siła i moc wojenna, lecz pieśni religijne, dzienne i nocne procesje wokół murów z Ark Przymierza. Pochód triumfalny i święcenie zwycięstwa zawarte są w tej jednej chwili, a to powinno być dla narodu znakiem na przyszłość - aby nie polegał sam na sobie, lecz na Panu, który burzy twierdze. To rzecz jasna zostało wkrótce przyćmione odpadem moralnym w samym narodzie, grzechem i rozczarowaniem indywidualnym i zbiorowym. Zycie w nowym otoczeniu jest w dalszym cigu zagroźone przez rozmaitych przeciwników i agresorów. Tymczasem rozkład wewnętrzny umoźliwiał napastnikom łatwiejsze zdobycie i upokorzenie narodu. Przypomnijmy sobie co stało się z Jeryhonem i przekleñstwem, które wypowiedział nad nim Jozua: "Wtedy Jozua wypowie to zaklęcie: Przeklęty był przed Panem człowiek, który spróbuje odbudować Jeryhon: stawia Mu fundamenty na pierwotnym, podnosi Mu wrota na swoim ulubieñcu" (Jz 6, 26). W 1. Księdze Królów powiedziane jest: "Za jego czasów Hiel z Betela wybudował Jeryhon; przy ofierze swego pierworodnego Abirama wzniósł fundamenty, a przy ofierze swego ulubieñca Seguba podniósł wrota miejskie, wedle Słowa, które Jehowa powiedział przez sługę swego Jozue, syna Nunowego".

Materia ta, złoźona ze spełnienia i odpowiedzialności (pod groŻbą wyraŻnej kary), utkana z polecenia i daru miłosiernego, mimowolnie narzuca nam się przy rozpatrywaniu procesów politycznych, wrzenia i upadku komunizmu w dziejach najnowszych. Moźe czyimś uszom czy oczom wyda się nieprzykładnym przytaczać tutaj mury jeryhoñskie, trąby i procesje wokół murów. Od dawna nasi współcześni nie wierzą w to, bo są oświeceni lub za takich się uwaźają, ale jesteśmy świadkami podobnego procesu, który odwijał się między nami. Tymczasem to co zaszło dzięki wyborowi polskiego kardynała K. Wojtyły na Papieźa, oraz po zjawiskach w Medjugorju, mianowicie upadek komunizmu 1989, jeszcze ciągle nie jest dostatecznie wyjaśnione ani nie posiada swego historyczno - teologicznego interpretatora. Moźe z powodu, źe dzieli nas dopiero sześć lat od upadku komunizmu, ale jest to niewątpliwie najbardziej zdecydowany i rewolucyjny zwrot w dziejach świata i cywilizacji. Papieź jest z całą pewnością inicjatorem procesu upadku komunizmu, pierwszy przebił tak zwan źelazn kurtynę, naprzód w swym polskim narodzie, a następnie stawiał wyraŻne znaki bardziej ludzkiego i wolnego źycia. Rok 1989 jest datą historyczną, przed którą moźna tylko paść na kolana, podziwiać i powiedzieć spokojnie: Bóg nie przemawia tylko słowami, On działa. Trzeba, według Jezusa, wyraŻnie czytać "znaki czasu".

Przytoczylibyśmy tutaj przykład obecnego Papieźa, jedynej współczesnej uznanej siły moralnej w całej ludzkości. Jest pasterzem całej ludzkości, proponuje swoje przywódctwo poniewaź świadom jest swego posłannictwa otrzymanego od Jezusa Chrystusa, oraz stojącej za nim siły. Jest Papieźem wyraŻnie maryjnym, poniewaź po wybraniu go powiedział: "Bałem się przyjąć ten wybór, ale przyjąłem go w duchu posłuszeñstwa wobec naszego Pana Jezusa Chrystusa i z pełnym zaufaniem do naszej Przenajświętszej Pani... I tak stoję dzisiaj przed wami wszystkimi wyjawiając naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję i ufność Matce Chrystusowej i Matce Kościoła". Gdy będą kiedyś pisane dzieje Europy i świata współczesnego, historii światowego komunizmu i jego upadku, załamania i zapadnięcia w samego siebie - obecny Papieź z całą pewnością będzie miał tam swoje wyjątkowe, honorowe i historyczne miejsce. Komu nie pozostały w pamięci i kto nie pozostał pod wraźeniem wszystkich tych obrazów, na których widoczna jest pewność siebie, samoświadomość, zdecydowanie i przewaga wobec współczesnych, szczególnie komunistycznych, przywódców i "wielkości". Jeźeli jakikolwiek obraz moźe najlepiej zilustrować upadek komunizmu i idola marksistowskiego, ogólną chwiejność tego systemu, wtedy jest to obraz który obiegł cały świat a związany jest z obecnym Papieźem podczas jego wizyty w ojczyŻnie, Polsce, po wyborze na następcę Piotra. W Polsce włada juź dyktatura wojenna, na scenie pojawiają się przed milionami Papieź Wojtyła i wódz hunty gen. Jaruzelski. Za jednym stoi cała moc i siła wojenna, siła oręźa, terror, gwałt, systemy odwetu, bezboźny komunizm. Ale nie stoi za nim jedno - naród. Drugi na scenie - Papieź, wtłej postaci, ma za sobą Jezusa Chrystusa, wieczność, Słowo Boźe i Obietnicę. Siła i oręź naprzeciw Słowa Boźego i wieczności. Generał i mocarz, którego władza stoi na glinianych nogach, naprzeciw Papieźa mówiącego mocnymi słowami, z przekonaniem otrzymanym od samego Ducha Swiętego. Mówi bez drźenia w głosie, a kiedy generał bierze papier do rąk one mu się trzęsą, połyka słowa albo zastają mu w gardle, boi się. Na słowa Papieźa trzęsą mu się ręce, oblewają go zimne poty. Kiedyś dyktator Stalin pytał, właściwie kpił, ile ten Papieź ma w Rzymie dywizji, podczas kiedy Jaruzelski nie odwaźył się zapytać ani wybąkać nawet, ile obecny papieź posiada dywizji, poniewaź świadom jest siły jaką ten człowiek posiada w narodzie, wie, źe popiera go cały świat, cała Polska. Wie on co przynosi ze sobą dyktatura wojskowa, a i sam miał się czego bać, bo wkrótce dzieje potoczyły się w zupełnie innym kierunku od komunistycznego. W jednym Papieźu obecna jest przyrodzona siła wiary chrześcijañskiej, wiary która źyje i którą zwiastuje się w sposób prosty i zrozumiały, bez zbytecznej apologii. Wiara prostego świadectwa za którym tęskni cały świat.

Wyborem obecnego Papieźa, następnie objawieniami i zjawiskami medjugorskimi, a w ostateczności upadkiem komunizmu - dokonany został z całą pewnością najgłębszy przełom w całej historii europejskiej. Chodzi nie tylko o naród chorwacki i wszystkie narody zniewalane przez przemoc komunistyczną, lecz i o koniec zimnej wojny oraz konflikt Wschód - Zachód. Jeszcze bardziej musi nas zaskoczyć fakt, źe proces ten i prawdziwie rewolucyjne wydarzenie dokonał się bez wyraŻnego protagonisty, bez szczególnej postaci historycznej, bez wyraŻnego programu, bez strategii i co się jeszcze bardziej rzuca w oczy, jak nigdy jeszcze w dziejach ludzkości - bez przelewu krwi. Abstrahując oczywiście od tej ludobójczej wojny prowadzonej na obszarach byłej Jugosławii. Historyk stoi osłupiały przed tymi faktami i nie jest w stanie podać dostatecznych powodów i przyczyn. Albo z jednej strony musi wyrzec się związku przyczynowego, albo z drugiej strony uznać i zaprzyjaŻnić się z myśl, źe właśnie my w tej historycznej chwili stoimy wobec bezpośredniej interwencji samego Boga w dzieje ludzkości.

Bolesna jest świadomość jak to w minionym czasie nie wyrobiliśmy w sobie wraźliwości. Szczególnie nie jesteśmy wdzięczni Bogu za to wszystko, co zaszło. Zupełnie nie jest to jeszcze obecne w naszej świadomości i nie pojęliśmy głębi i prawdziwego znaczenia tych wydarzeñ. Jeźeli jest to dzieło Boga - wtedy nie mamy większego obowiązku, niź po ludzku i chrześcijañsku zachować się wobec tego wydarzenia, sprawiedliwie, godnie i z wdzięcznością. Jeźeli dokonał się kiedykolwiek cud historyczny, wtedy to co zaszło jest prawdziwym i wielkim cudem naszych czasów.

W naszym pojmowaniu cudów i dziwów przywykliśmy zauwaźać je tylko tam, gdzie ktoś wyzdrowieje bez udziału lekarza i lekarstw. Jednak cuda nie są ograniczone tylko na losy pojedyñczych ludzi. Cuda istnieją w historii. Musielibyśmy tutaj nauczyć się czegoś od Zydów i od judaizmu. Zydzi mianowicie całe swoje dzieje dostrzegali jako aktualny dialog ze swoim Bogiem, jako cud początku, kontynuacji i trwania. Dlatego zburzenie muru berliñskiego i wszystkich innych murów na świecie przypomina cud. Mury ideologiczne, które dzieliły nie tylko Europę ale i cały świat, nie istnieją juź w poprzedniej formie. Mury te nie zostały zburzone siłą oręźa czy gwałtem, lecz wytrwałą modlitwą i rewolucją świec, wtargnięciem Ducha i Jego rozprzestrzenieniem się po całym świecie w pochodach o wolność, które były silniejsze od drutów kolczastych i betonowych murów. Duch objawił swoją moc i siłę, trąba Ducha i krzyk o wolność okazała się silniejsza od murów i więzieñ, w których spoczywała uwięziona ludzka wolność. Chociaź nie wolno nam w tani sposób mieszać do tego wszystkiego Boga, to jednak istnieje moźliwość, realna i namacalna, źebyśmy brali pod uwagę i taką opcję w naszych rozwaźaniach, poniewaź wiara w Boga była intonacją do oźywienia ducha i nowych trąb jeryhoñskich wolności.

Rozwarły się zamknięte i zaryglowane wrota, mury dzielące - zburzone. Nadeszło tchnienie wolności. Są to wszystko pocieszające i dodające odwagi procesy, które pojawiły się w historii najnowszej, której uczestnikiem jest i Medjugorje - właściwie prawdziwy współuczestnik i inicjator. Nie wolno nam nie zauwaźać tych procesów, są naszym drogowskazem i podstawą nadziei. Ale nie wolno nam takźe abstrahować, względnie pomijać tego co nastąpiło w dziejach Izraela po zburzeniu murów jeryhoñskich. Prędko radość i entuzjazm, szczęście i zapał z powodu zdobytego miasta zmieniły się w ponurą codzienność i uniesienie znika wśród codziennych trosk i mąk. Do utrzymania narodu niewystarczająca jest tylko obecność w jakimś pañstwie czy jakiejś ziemi. Zapomnienie Boga i niesprawiedliwość społeczna, skrajny egoizm lub egoistyczne pojmowanie wolności pchały cały naród w rozpad wewnętrzny, rozkład moralny i duchowy, w efekcie czego ponawia się poddañstwo obcym i wrogom narodu. Wewnętrzny - tak moralny jak i etniczny rozkład - prowadzi do ponownej utraty wolności, o czym wyraŻnie na kaźdej stronie mówi Księga Sędziów. Wolność, równieź i ta z czasów postkomunistycznych, ma zawsze zbyt wygórowane źądania. Nie serwuje się jej na talerzu - znika dokładnie w chwili, kiedy chce byćnieograniczona. Innymi słowy: Rozpad marksizmu i komunizmu nie tworzy automatycznie wolnej jednostki czy pañstwa ani zdrowego społeczeñstwa czy osoby. Przypomnijmy sobie obraz opisany ustami Jezusa: W miejsce jednego przepędzonego diabła duch nieczysty odnajdzie siedmiu gorszych od siebie i wróci do domu wymiecionego, czystego, ale pustego (por. Mat. 12, 4ł-45). Ta Jezusowa wizja zawsze ponawia się i urzeczywistnia w dziejach świata. Kto wyzwolił się z jarzma marksizmu nie odnalazł automatycznie nowego stylu źycia ani nie umieścił swego źycia na nowych fundamentach. Strata ideologii, która nadawała ton wszystkim dziedzinom źycia i poniekąd dŻwigała to źycie, łatwo moźe doprowadzić do egoizmu i nihilizmu - byłoby to równoznaczne z powróceniem siedmiu złych i gorszych demonów. A kto moźe zaprzeczyć, źe obecny wszędzie relatywizm oraz indyferentyzm, na które jesteśmy wystawieni, nie jest drogą do nihilizmu, do negowania wszystkiego, co jest pozytywne i ludkie?

Dlatego wysuwa się przed nas decydujące pytanie: jaką treści duchow jesteśmy w stanie wypełnić próźnie duchową która powstała w naszych duszach i na scenie duchowej po załamaniu się marksizmu, względnie zgubnego i strasznego eksperymentu marksistowskiego? Na jakich podstawach duchowych zdolni jesteśmy budować i gotowi jesteśmy pracować nad przyszłością, źeby mogły połączyć się w jedno i Wschód i Zachód, ale teź i Północ i Południe tej Planety? Kiedy stawiamy diagnozę swojej obecnej sytuacji i snujemy pewne przypuszczenia o przyszłym rozwoju, zadaniach i moźliwościach, musimy brać pod uwagę cały świat, poniewaź los jakiejś części ludzkości zaleźny jest dzisiaj od całokształtu wydarzeñ międzynarodowych - decyzje na najwyźszych szczeblach odbijają się na najniźszych i odwrotnie. Mówiąc o osobistym musimy myśleć o ogólnym i odwrotnie, mówiąc o ogóle musimy myśleć o indywidualności, o jednostce.

DIAGNOZA NASZYCH DZIEJOW WSPOCZESNYCH

Znaki, cechy naszego stulecia mogłyby być ujęte w kilku punktach: Wiara w absolutny postęp, progres, idealizowanie moźliwości naukowo - technicznych i cywilizacji, oraz mesjanizm polityczny ucieleśniony w naziŻmie, a następnie w marksiŻmie. O Bogu nie wspomina się nigdzie, Bóg został zamieniony celami przyziemnymi - systematyczne wyłączanie Boga z procesu kształtowania dziejów i źycia ludzkiego jest tym Novum i rzeczywiście niebezpiecznym czynnikiem, który wydała na świat ta nasza Europa i ta epoka. Wraz z usunięciem Boga ze świadomości we współczesnej literaturze, kulturze, filmie i teatrze, zawłada ponura i ciemna wizja człowieka. Wszystko, co było kiedyś wielkie i szlachetne, dzisiaj stawiane jest pod znak zapytania, zrzuca się z piedestału i próbuje demaskować. Moralność stała się obłudna, oszukiwanie samego siebie jest szczęściem, niemoźliwe jest być zwolennikiem piękna i dobra a jedynym prawidłowym poglądem jest powątpiewanie. Kto zdemaskuje innych staje się bohaterem dnia, odniesie wielki sukces wśród publiczności i w mediach. Krytykowanie społeczeñstwa, polityki i jednostek stało się wybitnym prawem mediów i w takiej atmosferze duchowej prawie nie ma miejsca dla wartości, wiary, optymizmu i przyszłości. Na współczesnej scenie świata zaś panuje shizofrenia, z jednej strony świat widzi swoje pomyłki a z drugiej strony niemoźliwe jest wyrzeczenie się stylu źycia na wysokiej stopie i standardzie, przynajmniej na Zachodzie. To rozdwojenie szczególnie widoczne jest podczas rozpatrywania dwóch faktów nowszej historii, mianowicie katastrofy czarnobylskiej i szerzenie wirusa AIDS. Katastrofa czarnobylska jasno ukazuje jakie niebezpieczeñstwo niesie ze sobą energia atomowa. Z kaźdym dniem mamy coraz więcej rzeczników zrezygnowania z usług rozbijanych atomów. W drugim wypadku, kiedy odkryto wirus AIDS, równieź zadzwoniono na alarm. Niewątpliwie duźo więcej ludzi rozchoruje się i umrze od wirusa AIDS-a, niź od katastrofy czarnobylskiej. Ale czy moźliwe jest publiczne podejmowanie głosu wobec zachowañ seksualnych naszych współczesnych, czego owocem jest ta dźuma stulecia? To właśnie rozwizłość, niemoralność, rozpusta są głównymi przyczynami szerzenia wirusa AIDS. Ale co się dzieje? Kto w imię moralności chrześcijañskiej, Chrystusowej mowy na Górze, jest rzecznikiem powścigliwości, dyscypliny w źyciu seksualnym - jest z góry określony mianem ciemniaka, obskurantem, osądzony jest na zmowę milczenia i niepowodzenie, choćby był samym Papieźem. Jest to bowiem w oczach naszych współczesnych niedopuszczalna krytyka ludzkiej wolności i postępowania. A więc - wyraŻna shizofrenia myśli i działania. Wzrasta przy tym systematycznie nieufność wobec nauki. Zanika wiara w naukę, postęp i technikę. Pojawia się sceptycyzm i szorstkość. Tylko czy cechy te mogą być fundamentem pozytywnej przyszłości, w której trzeba by stworzyć coś zdrowego, mdrego i konstruktywnego? Resentymenty i sceptycyzm nie są w stanie dać zdrowych podstaw i przy ich pomocy nie moźna przekroczyć idei, których nie moźna zwycięźyć samym negowaniem, lecz tylko jakąś większą, pozytywniejszą ideą, serdeczniejszym zaakceptowaniem czegoś, co źyciu nada sens. Wiara została niestety zepchnięta w obszar prywatności i w ten sposób zburzone są podstawy na których wzniesiona została cała Europa i jej kultura, wyłączone są wszystkie kodeksy moralne i tradycje wplecione w europejski byt i społeczeñstwo. A więc z jednej strony wiara jest sprawą prywatną, znikają lub gaszą się podstawowe przekonania etyczne, gdy tymczasem równocześnie szerzy się na wszystkie strony okultyzm, magia, spirytualizm. Dlatego teź wszystkie rozmaitego rodzaju zabobony mają coraz większy wpływ na wszystkie warstwy społeczne. Jest to jeszcze jednym dowodem, jak to nie do ugaszenia i nie do wytarcia jest ślad Nieśmiertelnego, Boga, w rozdartym i złamanym człowieku.

Stoimy wobec masowej sekularyzacji i sekularyzowania, egzodusem z Kościoła - szczególnie kobiet. Kościoły pustoszeją, wschodnie formy medytacji mają coraz więcej zwolenników, młodzieź poszukuje czegoś, co wypełni ją zewnętrznie i wewnętrznie, co moźe nadać sens źyciu i działaniu. Wbrew wszelkim znakom przeciwnym istnieją sygnały o odradzaniu wiary w duszach, szczególnie między młodymi. Nowe ruchy moźna spotkać w całym Kościele na całym świecie. Noszą one w sobie moc odrodzonej wiary, zawierają przekonywującą, moralną powagę i gotowość do ofiarowania źycia dla ideałów Ewangelii. Jest to tak widoczne w Medjugorju i wokół Medjugorja. Ruchy takie mogą być owocodajnym zaczynem, mogą ponownie dolać siłę źyciową i wiarygodność tym wartościom ludzkim, które znaczą naszą przestrzeñ źyciową i krg cywilizacyjny. Jednocześnie nie moźe nas zaskoczyć i fakt, źe coraz więcej młodych opuszcza Kościół. Jak juź powiedzieliśmy, w człowieku istnieje oczekiwanie bezpośredniego i bezwarunkowego zbawienia. Ludzie mają uczucie niewykupialności, alienacji oraz potrzebę sensu i wypełnienia czymś wzniosłym. Dlatego działają tu, szczególnie między młodymi, współczesne formy gnostycyzmu i ezoteryki. Spotykamy się tu z wielorakimi formami surogatów religijnych, często z niezwykłymi mieszankami racjonalnego i irracjonalnego. Okultyzm i magia zawsze są pociągające, równieź tendencje parapsychologiczne i astralno-mitologiczne, kabalistyczne i innej proweniencji. Przy tym chodzi zawsze o religię która nie wymaga ludzkiego serca, wiary i zaufania, lecz próbuje przy pomocy rozmaitych obrzędów czy działañ psychologicznych wniknąć do głębszych obszarów istoty ludzkiej. Chodzi następnie o próby osiągnięcia uczucia popuszczenia hamulców, rozluŻnienia i wyzwolenia, oczekiwanie pomocy od ukrytych, tajemnych sił które dadzą siłę do zwalczenia tego, co jest dla nas, ludzi, zagroźeniem. Ludzie chc zawładnć techniką odkupienia czy samoodkupienia i dlatego sięgają po pozaeuropejskie albo archaiczne obrzędy Druidów, Celtów, szamanów, Indian i inne. Poniewaź na współczesnej scenie duchowej rozpostarty jest apersonalizm, tak jak i myśl filozoficzna jest apersonalna, wtedy tej apersonalnej myśli odpowiada apersonalna wiara i poboźność - jak ma to miejsce na przykład w religiach azjatyckich. Moźliwe jest dzisiaj do zaobserwowania wśród chrześcijan takiego oto kierunku: rozmywanie się poboźności na szkodę własnego wyboru. Wielbi się poboźność kosmiczną, zanurzenie w bóstwo lub bóstwa, tak źe w rzeczy samej nie moźna mówić o bóstwach albo bóstwie azjatyckim czy chrześcijañskim Bogu. Poboźność jest czymś w rodzaju zanurzenia, rozpływania, rozładowania, wyzwolenia od cięźaru bytu i jestestwa, powrotem do gwiazd, wiar w horoskopy i astrologię.

Jeźeli cokolwiek obciąźyło współczesn scenę tego świata - to są to narkotyki. Od kiedy istnieje człowiek - zawsze narkotyzował się w ten czy inny sposób, ale nigdy w tej mierze co obecnie. Dlaczego panuje takie szaleñstwo za narkotykami? Bierze się to z wewnętrznych potrzeb ludzkich i niedoskonałości, z pustki duchowej. Ządza narkotyków jest tylko krzykiem trwogi duszy za szczęściem, za prawdziwym sensem źycia i za odpowiedzią. Przy pomocy narkotyków człowiek chce się uwolnić od więzienia cielesnego, narkotyk jest tylko protestem przeciwko obecnej sytuacji i obecnym wydarzeniom zachodzącym wokół nas. Kto bierze narkotyk nie godzi się z istniejącym światem, szuka lepszego i dającego szczęście. Narkotyki są wynikiem rozczarowania światem, który człowiek odbiera jako ciemnicę, następnie są skutkiem źądzy przygód, nonkonformizmu. Są one protestem przeciwko światu - ciemnicy i krzykiem za nową rzeczywistością. Wielka podróź w przestrzenie, którą proponują narkotyki, jest tylko formą zwyrodnienia mistyki, zdegenerowanego popędu za wiecznością, nieskoñczonością, źyciem. Jest to próba wyjścia z własnego bytu i z własnej skóry, z własnego więzienia - przy pomocy chemii. Narkotyk jest widoczną, zewnętrzną próbą antycypowania świata przyszłości i szczęścia juź tutaj, na Ziemi. Jest to logiczne, poniewaź wszyscy współcześni budowniczowie ludzkości i szczęścia nie są pewni, czy i sami osigną to szczęście ostateczne i dlatego decydują się na karkołomny krok - narkotyk. Jest to całkowicie błędna droga - wiemy w jaki sposób mistycy dochodzili do swoich doświadczeñ: drogą wyrzeczeñ, pokory, ascezy, małych kroków pod Górą Karmel, albo do twierdzy duszy, albo w głębię własnego serca. Drogę tą chce się przeskoczyć przy pomocy magicznego klucza narkotyków, a moralność i etykę zamienia się techniką i chemią. Narkomania jest pseudomistyką świata, niezdolną do wierzenia i utopioną w pseudoreligii, jest popędem duszy do powrotu do raju, popędem którego nie da się niczym przytłumić. Dlatego współczesna scena, a szczególnie ta w narkotykach, jest sygnałem alarmowym ujawniającym całą pustkę naszej społeczności, jest krzykiem człowieka na pustyni źycia, krzykiem za własnym, ludzkim urzeczywistnieniem immanentnie obecnym w duszy i sercu juź poprzez samo stworzenie na obraz i podobieñstwo Boźe.

W ten sam, lub w wielu przypadkach podobny sposób, moźna tłumaczyć i współczesn scenę terroryzmu lub ruchy rewolucyjne. Wybrzydzanie istniejącego stanu i skłonność do przewrotów jest tylko zewnętrznym wyrazem wewnętrznej potrzeby do zmiany okoliczności. Tymczasem wszystko jest oparte na niewłaściwym załoźeniu: Mianowicie - przy pomocy uwarunkowanego poszukuje się bezwarunkowego, przy pomocy ograniczonego - nieograniczone, przy pomocy ziemskiego - wieczne i niebiañskie. Te sprzeczności wewnętrzne obecnej sceny wyjaśniają całą tragedię zjawiska z którym się spotykamy oraz wyjaśniaj dlaczego wzniosłe powołanie ludzkie staje się środkiem strasznego kłamstwa i pomyłki. Nie jest bowiem celem ostatecznym raj na ziemi, nieurzeczywistnialna utopia, lecz Królestwo Boźe jako przedsmak wieczności, Ewangelie jako normy źycia i działania. Chociaź w międzyczasie opada mesjanizm polityczny i zelocki terroryzm, który usiłował być aktualizacją nawet Ewangelii i Jezusowych wymagañ rewolucyjnych, chociaź w Jego słowach niemoźliwe jest odnalezienie poparcia dla jakiejkolwiek formy gwałtu - to jednak pozostały głębokie rany we współczesnej psychice. Wzrost zuźycia narkotyków jest tylko znamieniem pustki duchowej, której nie pozostało nic po stracie obietnic ideologicznych i oszustw. Scena filmowa, telewizyjna, scena mediów - pełna jest gwałtu i nienawiści, reźyserzy starają się ze wszech sił pokazać świat zbrodni, w którym rządzi prawo mocniejszego.

ODPOWIEDZ POCHODZACA OD WIARY

Zycie nie jest zabawą ani teź nie rządzi w nim tylko prawo silniejszego. Jest ono utkane z cierpienia i miłości, z grzechu i łaski, diabelskiego napastnictwa, pokusy, ale i odrzucenia tej pokusy oraz zwycięstwa nad napastnikiem. W Medjugorju spotykamy się z wyraŻnym wezwaniem do nawrócenia do Boga Zycia, wezwaniem do modlitwy jako odpowiedzi ludzkiej wolności na wolność Boską jako spotkaniu dwóch miłości. Medjugorje jest wybitną afirmacją indywidualności, indywidualności zaprzeczającej stopieniu w jakąś jedność czy kosmiczne Jedno, jakiego chciałoby na przykład takie New Age. Zeby niektórzy nie wiem jak twierdzili źe teizm zanika, jesteśmy świadkami jak religia nie zamiera czy zanika, wiara nie traci formy lecz tylko przyjmuje inną, nową formę i w ten sposób zmienia swój byt wewnętrzny. W chrześcijañstwie mamy doskonał syntezę umysłu, woli i uczucia - nie jest ona ani trochę łatwa. Jest ona zbyt suptelna i w cigłym niebezpieczeñstwie źe w kaźdej chwili moźe zwrócić się w tym lub innym kierunku, zawsze znajduje się pod wewnętrznym napięciem. To samo napięcie odnajdziemy i poza chrześcijañstwem. Prawie wszystkie religie świata mają świadomość istnienia tylko jednego Boga i jasne jest poiteizmowi, źe bogowie nie są liczbą mnogą od jednego Boga, bo nie ma Boga w liczbie mnogiej. Bóg jest jeden i jedyny. Bogowie są, chociaź ich nazywamy tym samym imieniem jak i Boga, zawsze siłami niźszego stopnia. Tymczasem w religiach zazwyczaj znika ten jeden Bóg, znika z źycia praktycznego i na scenie pojawiają się bóstwa. Ten jedyny Bóg nie jest niebezpieczny, jest samym dobrem, nikomu nie nanosi zła, więc cały rytuał i bogobojność nie odnoszą się do Boga lecz do bóstw i sił otaczających nasze źycie z którym człowiek musi wejść w układy. W dziejach religii jest to chroniczne odrywanie się od Boga, a obecne jest i dzisiaj w naszej postchrześcijañskiej Europie. Dlatego zagroźeni jesteśmy dzisiaj neopogañstwem. Człowiek, który wyłącza Boga jako jedno i jedyne dobro, jak kogoś dalekiego, zwraca się w stronę niskich sił, bliźszych, otaczających nas i w ten sposób poniźa samego siebie, stwarza sobie - jak się wyraził ateista Freud - protetycznych bogów. Jest to więc rozkład chrześcijañstwa, syntezy chrześcijañskiej, jest to rozkład Boga prowadzcy do dezintegracji i rozkładu człowieka. A Paweł zajął wobec tego wyraŻne stanowisko: "Bo chociaź źyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyź oręź nasz, którym walczymy nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Boźej; nim teź unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeñstwo Chrystusowi..." (2 Kor. 10, ł-5).

Przy poszukiwaniu odpowiedzi i prawdziwego lekarstwa musimy naprzód zacząć sami od siebie. Jakimi siłami rozporządzamy i na jakie siły moźemy w danej chwili liczyć? Jakie zadania stoją przed nami i jakie niebezpieczeñstwa czychają na nas wszystkich? Musimy wpierw wznieść się ponad nacjonalizm i róźnice ideologiczne. Komunizm pozostawił za sobą pustkę ideologiczną w duszach, rozkład gospodarczy, pozostawiono w spadku zbyt cięźkie brzemię, tu u nas jeszcze i wojnę. Potrzebna jest wspólna i zdecydowana wola wszystkich do przemoźenia obecnego stanu i wyruszenia w przyszłość.

Naprzód musimy odnaleŻć wspólne podstawy. Jaki jest wspólny wszystkim nam fundament, jaka wspólna podwalina? Powiedzielibyśmy: przynaleźność do zachodniego kręgu kulturowego - chrześcijañska podwalina na fundamentach naszej rzeczywistości. Dzisiaj wszystko jest skierowane w stronę pañstwa prawa i wolności opartej na prawie. Wolność i prawo nie są dwoma przeciwnymi sobie pojęciami, lecz wolność i prawo warunkują się wzajemnie. Prawodawca nie moźe ogłosić byle czego jako prawo i prawa nie moźna wyprowadzić po prostu ze statystyk. Musi istnieć świadomość odpowiedzialności przed historią, godnością człowieka i przed Bogiem. Wszystko musi być oparte na podstawach których prawodawca nie moźe ustanawiać, lecz musi je suponować. Dzisiaj przesłanki te są mocno podkopane w społeczeñstwie koncesyjnością i upadkiem moralnym cywilizacji zachodniej. Dlatego naleźy rzucić okiem wstecz, aby móc przeanalizowaś czasy minione i obecne i dać programowe spojrzenie na jutro.

W latach sześćdziesitych tego wieku oddczuwało się w powietrzu wielkie zmiany. Z jednej strony mamy pod koniec tych lat niepokoje studenckie, których nie moźemy rozpatrywać w odizolowaniu od Kościoła. Postawiły one pod znak zapytania osiągnięty z męką postęp na polu społecznym i gospodarczym i zaistniała groŻba, źe wszystko zakoñczy się chaosem i anarchią. Kryzys autorytetów wstrząsał podstawami systemu pañstwowego. Niepokoje te wynikły z posoborowych wrzeñ w samym Kościele, ale teź i z rewolucyjnej amerykañskiej teologii protestanckiej. Na barykadach paryskich 1968 czczono eucharystię jako pobratymstwo bojowników o wolność anarchistyczn i jako znak nadziei mesjanizmu politycznego w świecie rodzcym się wśród gwałtu i terroru. To wyjaśnia fakt, źe podstawy tego ruchu rewolucyjnego maj cechę religijn, względnie pseudoreligijn. T implikację teologiczn spotkamy i we włoskim, ale i w niemieckim terroryŻmie lat siedemdziesitych. Niemoźliwe jest zrozumienie włoskiego terroryzmu abstrahujc od kryzysów i wrzeñ w posoborowym katolicyzmie włoskim.

Przypomnijmy sobie: Jan XXIII ogłosił pod koniec lat pięćdziesiątych pewien, powiedzielibyśmy prawie utopijny plan - zwołanie Soboru Ekumenicznego. Otwarcie i przebieg Soboru stały się centralnym wydarzeniem drugiej połowy naszego stulecia. Został świadomie ukierunkowany pastoralnie jako otwarcie Kościoła dla świata, otwarcie okien i drzwi - ale celowo uniknął pułapek poprzednich soborów - nie poszedł na dogmatyzowanie czy ogłaszanie moralno -teologicznych lub dogmatycznych definicji. Moźe jako brzemię odczuwało się gdzieś za pontyfikacie Piusa XII definiowanie dogmatu o Wniebowstpieniu NMP. Papieź chciał w ten sposób ukoronować swój pontyfikat, a spowodował właściwie skutek odwrotny, inteligencja była sfrustrowana a fronty międzywyznaniowe zablokowane.

Wbrew oczekiwaniom Kurii rzymskiej Sobór miał przebieg bardzo dynamiczny. Otworzył się dla zagadnieñ i problemów czasów i epoki, problemów Kościoła, krajów rozwijających się, religii niechrześcijañskich, wyznañ niekatolickich. Poczynił odwaźny krok w kierunku reformy liturgii i ułatwił nadzwyczajne projekty pastoralne. W kulminacyjnym momencie Soboru dochodzi do zmiany papieźa, biskupi są juź wszystkim zmęczeni, zbyt wiele było źdañ zmian i przeinaczeñ programu Soboru i wniosków, niektórzy zostali ledwie wprowadzeni w materię dokumentów Soboru, ogłoszonych na zakoñczenie. A co nastąpiło po Soborze?

Moźna powiedzieć: duźo osadu i dziwaczności, niewłaściwie zrozumianych decyzji Soboru, prawdziwy galimatias w wielu dziedzinach źycia i działania. Odejście i egzodus wielu z duchowieñstwa, zakonów i Kościoła. Pontyfikat Pawła VI przebiegł pod znakiem odnowy, postępu, ale i pewnego konserwatyzmu i przyhamowañ. Obecny pontyfikat Jana Pawła II przebiega pod znakiem niezliczonych podróźy i pielgrzymek po całym świecie. Przyczynia się to do otwarcia Kościoła wobec całego świata, do przejścia z Kościoła statycznego do Kościoła dynamicznego - tym samym i do kolegialności, względnie solidarności Papieźa z całym światem i całą ludzkością. Obecny Papieź rozmawia ze wszystkimi religiami, poniewaź w kaźdej, według Soboru, znajdujemy elementy i ziarna prawdy. Jego podróźe po całym świecie są jednocześnie i adieu zachodniemu rozumieniu chrześcijañstwa na korzyść ogólnoświatowego otwarcia oraz włczenia kultury latynoamerykañskiej, azjatyckiej i murzyñskiej do Kościoła. Przyczynia się do tego i nowe ujęcie pielgrzymowania w którym, rozpatrujc ze stanowiska historii dogmatu, leźy u podstaw nowe pojmowanie Kościoła nie jako wielkości statycznej, lecz jako wędrujcego narodu Boźego - a więc nie Kościoła jako bosko nadleźnej nad całym światem instytucji, lecz Kościoła jako narodu Boźego wędrującego ku swemu celowi eschatologicznemu wraz z całym światem. Dlatego Papieź jest symbolem tego pielgrzymowania, mogą się z tym utoźsamiać i wszyscy wędrujący i pielgrzymujący do Medjugorja. Przekraczanie wszystkich granic, stapianie wszystkich w jedność - w ten sposób urzeczywistnia się to, co sformułował juź Paweł VI, a gorąco zaakceptował Jan Paweł II. Dlatego trzeba wszechobecnej kulturze śmierci w której źyjemy przeciwwstawić Jezusa Chrystusa i źywe chrześcijañstwo, alternatywę dla współczesnego stylu źycia, którą daje wiara w Jezusa Chrystusa.

NOWE POJMOWANIE WIARY. WIARA JAKO REZULTAT DOSWIADCZENIA

Równolegle z zamieszkami studenckimi pod koniec lat sześćdziesitych na obszarze religii spotykamy zjawiska niezwykłe, moźnaby powiedzić postmodernę. Młodzi entuzjazmują się Chrystusem, tworz się komuny Jesus People, powstaje wyraz muzyczny - opera Jesus Christ Superstar. Jako postać Chrystus jest sympatyczny, zdjęto z Niego boskie atrybuty, wyrywa Go się z Kościoła. Jezus tak - Kościół nie, brzmi hasło z wielu ust. Sobór zrobił swoje względem większego personalizmu w Kościele, ale i względem większego personalizmu w akcie wiary. Do czasów Soboru przewaźał obraz Kościoła jako mistycznego Ciała Chrystusowego, podczas Soboru przebiła się idea i pojęcie Narodu Boźego, podczas kiedy struktura dogmatyczna o Słowie Boźym, względnie o Objawieniu, mówi wyraŻnie o wierze w sposób następujący: "... według postanowienia wiecznego Boga obwieszczonej wszystkim narodom, źeby je przywieŻć do posłuszeñstwa wiary" (Rzym. 16, 26; Kor. 10, 5-6), którą człowiek całego siebie z wolnej woli oddaje Bogu do dyspozycji. "Bogu Objawicielowi całkowite i oddane słuźenie rozumem i wolą" i przyjmujc objawieni, które On dał . A źebyśmy zaczęli wierzyć potrzebna nam jest łaska Boźa która zapobiega i daje poparcie, i wewnętrzna pomoc Ducha Swiątego aby poruszył serce i skierował je ku Bogu, otworzył oczy duszy i dał "wszystkim korzyść przyjęcia i wiary w prawdę". Aźebyśmy Objawienie przenikali coraz głębiej, ten sam "Duch Swięty bezustannie udoskonala wiarę swoimi darami" (Dei Verbum 5).

Jeźeli porówna się to z tym, co powiedziano na Pierwszym Soborze Watykañskim, pojawi się wtedy istotna róźnica. Jesteśmy ostatnio świadkami równieź i zwrotu w pojmowaniu wiary. Nie jest juź zagadnieniem wiara w dogmaty, w prawdy wiary i ich wcielanie w źycie, lecz jest zagadnieniem doświadczenie religijne. Moment doświadczenia szerzy się w prawie wszystkich zagadnieniach i problematyce religijnej. Elementy i momenty doświadczenia stały się, moźna powiedzieć, prawie źe warunkiem czyjejś gotowości do wierzenia i obdarzenia kogoś zaufaniem, wzgl. sercem (łac. credo = cor do). Stało się jakby niepisanym prawem: Daj mi swoje doświadczenie, pokaź mi swoje doświadczenie, wtedy będą ci wierzył. Dałoby się to następnie sprowadzić do problemu szczególnie dzisiaj aktualnego. Mianowicie do chwili obecnej podstawową zasadą przekazywania wiary było posiadanie pewnych zasobów wiedzy, informacji wiary i treści religijnych. Tymczasem źeby informacja była nie wiedzieć jak pełna, zawsze pozostaje jakiś niedosyt. Szczególnie we współczesnej sytuacji duchowej coraz bardziej traci podstawę i podwaliny. Nie ma tego, co by się dało udowodnić, albo co trzeba by naszym współczesnym udawadniać poniewaź s oni ludŻmi dorosłymi i dojrzałymi. Nie są juź niedojrzali. I Jezus nie dawał znaków i nie robił cudów po to, źeby komuś coś udawadniać, lecz źeby wprowadzał i wprowadził w tajemnicę swej osoby i posłannictwa oraz w tajemnicę wierzenia i wiary.

Potrzebne jest więc - a dzieje się to w Medjugorju - przejście z modelu instrukcyjnego przekazywania wiary na model inspiracyjny. Duch Boźy mianowicie, oddziałuje na jednostki i jednostka przyjmuje to, czym Duch pobudza. Moźna przytoczyć tutaj przykład teologa K. Rahnera. Pod koniec swego źycia, gdzieś u progu wieczności, źalił się na chłodną, zimową porę w Kościele, na zimny Kościół. Miał na myśli prawdopodobnie konserwatywne kierunki w samym Kościele, zamroźone fronty teologiczne, zmęczenie ruchu ekumenicznego oraz zbyt słaby oddŻwięk samego Soboru i współczesnej myśli teologicznej w społeczeñstwie. Ale i pod zimowym śniegiem i mrozem kryją się kiełki nowej wiosny, rodzi się nowe źycie, budzi się stopniowo wiosna. Dlatego tenźe sam Rahner miał rację mówiąc, źe wierzący, chrześcijanin przyszłości i nadchodzą cego stulecia, będzie mistykiem albo go wogóle nie będzie. Dlaczego Rahner mówi w ten sposób? Wiara i modlitwa, względnie teologia i mistyka, są zawsze nierozdzielne. Nie ma jednego bez drugiego. Głębokie znaczenie trgo i potwierdzenie pochodzi od samego faktu, źe tylko mistycznie pogłębiona wiara moźe dać człowiekowi wewnętrzny sens dla odnalezienia własnej toźsamości - człowiekowi, który nosi w sobie strach egzystencji i egzystencjalną biedę. Czyź nie spotykamy się tutaj z syndromem reinkarnacji, co jest w rzeczy samej tylko wynikiem nieudanego poszukiwania własnej toźsamości? W takiej konstelacji mamy odpowiedŻ mistyczną, względnie epokę mistyczną jako odpowiedŻ, jako drogę do własnego celu. W tym jednak wypadku droga jest celem, względnie cel drogą.

W ośrodku kaźdej mistyki znajduje się myśl Pawłowa - niewykorzystana dowolnie ani przez teologię, ani przez duchowieñstwo, mianowicie: "... źyję juź nie ja, ale źyje we mnie Chrystus" (Gal. 2, 20). Chrześcijañstwo przyszłości nie śmie ani nie moźe pozostać we własnym przedsionku, musi ono przedrzeć się do centrum swoich moźliwości. Im mocniej to zachodzi tym bardziej zmienia się jego postać, tym bardziej zmierza ku swojej mistycznej formie. To dzięki temu właśnie chrześcijañstwo staje się religią nadziei, wolności i pokoju. Ale przede wszystkim religią przezwycięźania strachu egzystencjalnego, poniewaź człowiek współczesny otoczony jest strachem, spętana jest jego energia źyciowa, niezdolny jest do przyjęcia siebie i swojej przyszłości i źyje wykręcony plecami do swej przyszłości.

Jest niemoźliwe pomóc mu bodŻcami, które pobudziłyby go do przeciwwstawienia się wyzwaniom teraŻniejszości i do zwrócenia się z zaufaniem i wiarą w stronę przyszłości. Juź filozof egzystencji Karl Jaspers powiedział, jak strach przed źyciem, który nigdy tak jak dzisiaj nie był w takim stopniu obecny w sercu współczesnego człowieka, stał się budzącym zgrozę przyjacielem człowieka. Strach jest jednoznaczną cechą współczesnego człowieka, jest kwasem źrcym radość źycia i niszczy wolę źycia. Dlatego wiara jest prawdziwym kontrastem i przeciwśrodkiem takiego strachu, poniewaź wiara zakotwicza nas w rzeczywistości obecnego w dziejach naszych Boga, podczas gdy strach usuwa nam grunt spod nóg. Przestraszony człowiek zawieszony jest nad przepaścią nicości. Taki strach skutkuje równieź niemoźliwości prawdziwego porozumiewania się między ludŻmi, poniewaź ten kto się boi nie jest w stanie przekazać innym swoich trosk, ani w jakim znajduje się stanie. Przestraszonemu człowiekowi słowa zastają w gardle. Ostatnie słowo, właściwie synteza Jezusowego posłannictwa wiary w Ewangelii św. Jana, w mowie poźegnalnej Chrystusa głosi: "To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwycięźyłem świat" (por. Jan 16, łł).

Ten człowiek współczesny poszukujcy Boga potrzebuje świadków, a nie intelektualnego uzasadniania czy udawadniania. Większe znaczenie ma dla niego świadectwo upewnionych, niź rozum uczonych, a wiary nie przekazuje się tyle na sposób intelektualny, ile świadczeniem tych, którzy swoim źyciem i cierpieniem nadają wierze nowy sens i wiarygodność. Widoczne jest to szczególnie w niegdysiejszym bloku komunistycznym, gdzie wiara okazała się silniejsza od tzw. socjalizmu naukowego właśnie dzięki świadectwom i pokorze uciśnionych, w czyich źyciu stała się widoczna nadzieja i obiecanie wiary. Wiara ta nie jest odwrotem względnie rejteradą w irracjonalność przed niebezpieczeñstwami rozumu praktycznego, lecz jest courage to be, odwagą wobec bytu i jestestwa, oraz proroczym zawołaniem i wzlotem w przestrzenie, do których wzywa cała otaczająca nas rzeczywistość. Szerzy się coraz bardziej oziębłość wobec rozumu i wiedzy, wobec technicznej racjonalności - dlatego niezmiernie waźne jest wynoszenie naszej wiary aby była ona logicae latreia (por. Rzym. 12, ł), to znaczy wielbienie rozumowe i plon, synteza źycia ludzkiego a nie wynik irracjonalnego skoku w coś nieznanego. Samo w sobie misterium nie jest irracjonalnością, lecz skrajną głębią Rozumu Boźego, do którego nie moźemy wniknąć naszymi ograniczonymi ludzkimi oczyma. I dlatego św. Jan moźe powiedzieć: Na pocztku był Logos, to jest Rozum stworzycielski, nadająca sens siła Boskiego poznania i początek wszech rzeczy. Do człowieka naleźy odkrycie śladów Rozumu Boskiego i w tym kierunku rozwijać i tłumaczyć sens rzeczy i stworzonej rzeczywistości.

DOTYCHCZASOWE DUSZPASTERSTWO I TERAPEUTYCZNA ROLA MEDJUGORJA

Współczesna sytuacja duchowa wymaga od Kościoła przemyślenia swej roli duszpasterskiej. O ile dotychczasowe duszpasterstwo nastawione było na dyscyplinowanie wiernych, od tej pory istotą duszpasterstwa jest przygotowywanie wiernych do walki z problemami źyciowymi, poniewaź źycie jest wstępem do wiary. Std wynika konieczność współodniesienia wiary i modlitwy. Dla współczesnego człowieka musi być jasne, źe podstawa wiary to modlitwa, poniewaź modlitwa swą strukturą wewnętrzną przyjmuje zagadnienie Boga i odpowiada na nie w pełnym znaczeniu tego słowa. Wiara i modlitwa - Medjugorje pokazało to niezliczoną ilość razy - są kluczem do bogatszego źycia, źycia zrozumienia i akceptacji, wybaczania i związania, pewności i oddania siebie, pokoju i radości. Do tego rodzaju wiary naleźy przyszłość i tylko ku takiej wierze dąźy Medjugorje ze wszystkim co się tam dzieje juź pełnych czternaście lat. Taka wiara włącza i akceptuje wolność jako cel ostateczny ludzkich dąźeñ oraz pokój jako powszechny topos wszystkich wysiłków ludzkich w tym stuleciu, pokój nie w sensie nieistnienia wojen, lecz jako wszechobecność samego Boga we wszelkim stworzeniu.

Poprzez nowe formy duszpasterstwa indywidualnego i ewangelicznego Medjugorje właśnie jako takie prezentuje się światu. Prawie dzieñ w dzieñ zachęca nas do optymizmu, odwagi, wbrew wszelkim moźliwym wydarzeniom i trąbom wojennym i apokaliptycznym - poniewaź chrześcijañstwo jest wiarą Radosnej Nowiny, wiarą radosnego orędzia o ludzkim powołaniu do wolności, do źycia bez paraliźującego strachu.

Współczesną scenę gospodarczą charakteryzuje większa logiczność rynku, kapitału, kupna-sprzedaźy i produkcji narodowej brutto, względnie dochodu narodowego. Pociąga to za sobą standaryzację i niwelowanie nie tylko towarów, ale i wyrazu duchowego - co prowadzi do niwelowania dusz i zuniformowania myśli, zanik lub stratę indywidualnej swobody kształtowania się. Wydawało się, źe moźna przenieść amerykañski lub zachodnioeuropejski model działalności w świat komunistyczny lub trzeci, ale próby te jak na razie zbankrutowały. Eurocentryzm stał się czymś w rodzaju nieczystego sumienia Europy, co było widoczne przy okazji 500 rocznicy odkrycia Ameryki. Zamiast jedności i triumfu mieliśmy gniew i źal - historia odkryć europejskich stała się historią jej upadków moralnych, grzechów i chybionych przedsięwzięć. Dlatego w takiej atmosferze wiara nie jest drogą łatwą. Kto ją przedstawia jako łatwą drogę - osiądzie na mieliŻnie. Wiara rzuca nam wyzwania poniewaź myśli ona o człowieku wznioślej i lepiej, niź on sam o sobie.

Jeźeli rozpoczęliśmy ten wykład porównaniem biblijnym, wtedy i efekt Medjugorja przerzucilibyśmy do kontekstu biblijnego - chociaź tu kaźde porównanie kuleje. Efekt Medjugorja daje się porównać z efektem i szerzeniem chrześcijañstwa, szczególnie w pierwszych jego stuleciach. Cesarstwo Rzymskie zźerało się wewnątrznie, zźerał je rak szpiku kostnego. Aby wyleczyć się od raka i oźywić ponownie organizm trzeba przesadzić szpik kostny. Chrześcijañstwo było czymś w rodzaju świeźego szpiku, wniosło świeźość, nowe jądro - i świat odźył. Zrozumiało ono dosłownie polecenie i posłannictwo Jezusowe: Zwiastować, szerzyć Radosną Nowinę i leczyć! Przypomnijmy sobie koñcowe słowa ewangelii św. Marka i przypomnijmy sobie jakie znaki towarzyszyć będ zwiastowaniu apostolskiemu. Człowiek jest de facto taki sam, Jezus lecząc zwiastował, zwiastując leczył. Te dwie rzeczy są nierozdzielne. Jezus jest nauczycielem i kaznodzieją, uzdrowicielem i terapeutą. Dobrze wiedzieli o tym apostołowie, w pierwszych wiekach przyjęli to i misjonarze, którzy poza samą ewangelią proponowali i zdrowie - psychiczne, duchowe i fizyczne. Współczesny człowiek tęskni za zdrowiem i zbawieniem i dlatego potrzebna jest mu religia terapeutyczna, terapeutyczne zwiastowanie wiary. Bo czymźe innym jest słowo salus, greckie sotaria, niemieckie Heil - jeźeli nie przede wszystkim zdrowie, dopiero potem zbawienie? My tłumaczymy to jako ratunek, zbawienie, pojęciami abstrakcyjnymi, podczas gdy była to zawsze konkretna interwencja w istotę człowieka w sensie całkowitego wyzdrowienia i uzdrowienia. Wszystkie pokolenia, wszyscy ludzie zawsze tęsknili właśnie za tym. Gdzie odnaleŻć ratunek i uzdrowienie? Widzimy co jest dzisiaj proponowane na rynku idei, w jaki sposób próbuje się wyleczyć człowieka, jaka jest podaź rozmaitych uzdrowicieli i znachorów. Taka sama sytuacja panowała i w czasach wczesnego chrześcijanizmu. Swiat jest spragniony zdrowia i zbawienia, a chrześcijañstwo właśnie w takim gąszczu i nieprzeniknionym lesie rozmaitych propozycji ratunku i zbawienia przewyźszyło w swej specyficzności wszystkie pozostałe kulty i religie. Spełniało obietnice. Zwycięstwo było zapewnione zanim jeszcze zostały ustawione teoretyczne podstawy tego zwycięstwa. W miejsce mistycznego Eskulapa, wzgl. Asklepia, mamy prawdziwego Jezusa Chrystusa lekarza i pomagającego, wodza i nauczyciela. Wczesne chrześcijañstwo określane było jako wiara uzdrowienia, prawdziwej terapii, medycyny duszy i ciała i właśnie wraz z chrześcijañstwem w świecie bierze początek medycyna i opieka nad chorym. Jest to jedna z najwaźniejszych i najskuteczniejszych dziedzin działalności chrześcijañskiej. Przypomnijmy sobie tutaj tylko koñcowe zdania Objawienia św. Jana, gdzie mówi się, jak wokół tronu Boźego drzewo źywota, rodzące dwanaście razy, wydające co miesiąc swój owoc, a liście drzewa słuźą do uzdrawiania narodów i nie będzie juź nic przeklętego (Obj. 22, 2). Takim właśnie przedstawia się i Medjugorje we współczesnym Kościele i w świecie. Czyźby waliły takie tłumy do Medjugorja gdyby niezliczeni nie doświadczyli uzdrowienia i wybawienia?!

MEDJUGORJE I HISTORIA ZBAWIENIA

Kontekst historyczno - teologiczny Medjugorja jest historią zbawienia, co nie jest dziwaczne ani niezwykłe w dziejach działalności Boskiej w świecie stworzonym przez Boga. Bóg nigdy nie opuścił ani człowieka, ani ludzkości. Niekiedy człowiek opuszczał Boga i zdawał się na własne siły, co jest szczególnie widoczne w Starym Testamencie, następowały kolejno zagłada i katastrofa. Jak Izraelowi tak i nam dzisiaj musi być jasne, źe nie czyni nas narodem ani gospodarcza, ani wojenna moc, lecz bezpośrednia interwencja Boska w nasze dzieje. Bóg nas wybrał, wiódł i prowadzi. Tylko pod kierownictwem jednego Boga moźliwe jest zachowanie czystej idei Boga i dojrzewanie jako naród Boźy. Człowiek tęskni do przestrzeni w której odetchnie, gdzie będzie zaakceptowany, potwierdzi się. Tęskni za przestrzenią gdzie znika wyobcowanie i gdzie staje się domownikiem wiary i źycia. Dlatego potrzebny jest mu Kościół Boga Ucieleśnionego który jest Bogiem wszystkich ludzi, jak dobry gospodarz. To właśnie to proponowało i urzeczywistniało Medjugorje od samego początku.

Kiedy cofniemy się wstecz, w historię Kościoła i chrześcijañstwa zobaczymy, jak zawsze w momentach kulminacyjnych kryzysów pojawiały się znaki powrotu i zwrotu, nawrócenia. Znaki dziejowe i epokowe. Wszyscy wielcy reformatorzy, odnowiciele Kościoła i społeczeñstwa, pojawiali się kiedy kryzysy były najmocniejsze. Powstanie zakonów moźna wytłumaczyć właśnie sytuacjami kryzysowymi w Kościele. Są one odpowiedzią na kryzys wiary. Tak samo i na scenie duchowej mamy podobne zjawiska, względnie przeciwśrodki. Po destrukcyjnym Descarcie mamy genialnego Pascala dajcego nowe parametry europejskiemu duchowi i duchowności. Po Kancie, Heglu i filozofii idealistycznej mamy filozofię egzystencjalistyczną Kierkegaarda, a po destrukcyjnym, nihilistycznym Nietzshu zjawia się rosyjski filozof Solowjew jako odpowiedŻ, źe Bóg istnieje - po ogłoszeniu przez Nietzscha śmierci Boga. Choćby nie wiadomo jak silna była krytyka religii, cud teizmu znajduje się ponad wszyskimi pułapkami i problemami. Krytyka pozostawia za sobą pustkę, frustrację i mękę - a w rezultacie kaźda krytyka mówi na korzyść tego, co neguje: Jeźeli negowana jest religia, wtedy negowanie staje się wyrazem potrzeby i konieczności tego, co jest negowane. Religia staje się koniecznością. Jaskrawe antychrześcijañstwo jest dla chrześcijañstwa zawsze lecznicze, poniewaź zwraca uwagę na własne problemy i na zaniedbywanie istotnego. Tu właśnie widoczna jest terapeutyczna rola Medjugorja, pojawiającego się w momencie kulminacyjnym kryzysu myśli zachodniej i terroru komunistycznego nad częścią świata.

Ludzkie panowanie jest słuźeniem, jego wolność jest więzią z niezbędną wewnętrzną prawdą i otwartością dla miłości, które czynią go do Boga podobnym. Dlatego jest moźliwe i wydarzenia w Medjugorju i widzących włączyć do tej kategorii rozumowania i świadczenia. Maria jako świadek i prorok oraz Bóg, który interweniuje w źycie jednostek i bierze je do słuźenia. Wezwanie bezpośrednie, psychologicznie niepojęte i niewytłumaczalne - niemoźliwe jest oderwanie się od niego bez zaprzeczenia samego siebie. Tak samo orędzie Medjugorja, w istocie swej prorocze, a o orędziu proroczym M. Buber wyraził się następująco: Duch proroczy nigdy nie myśli w sposób platoniczny, źe posiada mianowicie zwykłe lub ponadczasowe rozumienie prawdy. Przyjmuje on orędzie za orędziem w całkiem konkretnych sytuacjach. I właśnie dlatego jego słowo i po upływie tylu tysiącleci przemawia do narodu w zmienionych i zmienialnych sytuacjach źyciowych w dziejach ludzkości. To orędzie i ta prawda są zawsze nieprzyjemne i budzące niepokój, a człowiek staje się ustami i medium Boźym. W naszym przypadku Maria i kilkoro widzących. Proroctwo nie jest przewidywaniem przyszłości. Prorokować znaczy społeczność i jednostkę, pośrednio albo bezpośrednio, postawić przed moźliwością wyboru i decyzji. Przyszłość nie jest czymś, co podaje nam się na dłoni, czymś, o czym wszystko wiadomo, przeciwnie, zaleźy ona w swych istotnych momentach od prawidłowości decyzji, to jest decyzji, którą człowiek podejmuje w danej chwili i w której w tym kairosie dziejowym uczestniczy. Prorok zawsze stawia ludzi przed alternatywą, usiłuje ustawić ster w innym kierunku, wkłada w to całą swą duszę, jego słowa drźą ze strachu i nadziei z powodu wielkości i siły decyzji... Prorok jest zawsze wielkim oskarźycielem, nie głosi źadnych nudnych morałów czy etyki, lecz nieomylność i wieczność Boźego Słowa i Praw Boźych.

Człowiek współczesny stanł wobec strasznych moźliwości postępu technicznego, od których serce lodowacieje. Bezpośrednie interwencje w ludzkie geny, interwencje na samym, co zostało stworzone, następnie prawdopodobieñstwo sprowadzenia na Ziemię apokaliptycznej rzeczywistości przez nadmierne uzbrojenie. Dlatego potrzebny jest mu prorok, który swoim źyciem skieruje go ku transcendentalnemu. Immanentność i świat rzeczywisty są dla człowieka zbyt ciasne. Przecząc transcendentalnemu człowiek wziął się za wielbienie świata realnego, źycia, udawadniał źycie za wszelką cenę. Chciwość i źądza wszystkiego osignęły szczyt, ale na szczycie nie ma zadowolenia, lecz niedosyt i odraza, dewaluowanie źycia i odrzucanie wszystkiego, co mu się nie podoba, albo juź nie podoba. Dlatego aborcja, eutanazja i samobójstwo są tylko zjawiskiem towarzyszącym takiego rozumowania, względnie negowania podstawowej decyzji źyciowej, mianowicie negowanie odpowiedzialności przed wiecznością i wieczną nadzieją. Pragnienie źycia koñczy się odrazą i w koñcu człowiek staje się odpadem - czego świadectwem jest współczesna literatura czy wszechobecna kultura śmierci, w miejsce kultury źycia i miłości.

Jest moźliwe przytłumianie i fałszowanie w człowieku głębi orędzia Boskiego, ale ono zawsze wydostanie się na powierzchnię i znajdzie drogę do ludzkiej duszy. Dlatego na wszystkie strony zew do koncentracji, medytacji, kontemplacji, zew za sakralnym, za dotknięciem samego Boga.

Jest to nieodzowny zew w czasach, w których (nie)prawda światopogldu - którego narkotyki, gwałt, terror, rewolucja są zewnętrzną formą - sprowadza się tylko do świata faktów, do widzialnego i do zawęźania umysłu na zmierzalne i ilościowe, a nie jakościowe i wartościowe. Zeby człowiek był człowiekiem potrzebne są mu moralność i etyka, a źeby był etyczny potrzebny jest mu Stwórca, wiara w nieśmiertelność i w Boga. Dlatego radosna nowina Medjugorja i chrześcijañstwa to: odpowiedzialność przed Bogiem, sobą samym, światem i historią. Medjugorje jest prawdziwym wyzwaniem i wezwaniem w dosłownym znaczeniu tego słowa. Celem historii nie są ewolucja ani postęp, lecz nawrócenie. Jeźeli podczas prawie całej epoki postheglowskiej entuzjazmowano się myślą o ciągłym wzroście i postępie oraz o dąźeniu do szczęśliwszego jutra, to dzisiaj zbieramy gorzkie owoce tego procesu. Biblia mówi o nawróceniu, a nie o ewolucji. Medjugorje opiera się na tej właśnie myśli. Wszystkie pseudoreligie - a technika i nauka są właśnie takie - obróciły się przeciwko człowiekowi. Dlatego jest strasznym błędem mianowanie człowieka istot postępu i wzrostu. Juź w Biblii jest on zdefiniowany jako istota rozpięta między Dobrem i Złem, nie zapewniają mu bezpieczeñstwa postęp czy nauka, lecz zdecydowanie się na Boga lub przeciw Niego. Dlatego mówi się tyle o zagroźonym humanum. Po bezgranicznej wierze w rozum wkroczyliśmy w okres irracjonalizmu. Dlatego przed obecnym kryzysem rozumu ratunku moźna szukać jedynie w zwróceniu się w stronę tajemnicy. Nie jest ona przeciwna rozumowi, lecz skierowana jest w stronę sensu bytu i uchowania wszechświata siłą Umysłu.

Po upadku socjalizmu i komunizmu, następnie po frustracjach do których doprowadził homo faber i homo technicus swoimi osiągnięciami, zaistniało wiele przyczynków przemawiajcych na korzyść wiary i nawróceniu się do Boga Pisma Swiętego. Medjugorje jest tu wyraŻnym znakiem, Miasto na górze, względnie miejsce między górami. Właśnie dzisiaj kaźdy człowiek musi zetknć się z faktem, źe niemoźliwe jest osiągnięcie sensu, szczęścia, spokoju, zdrowia, stałości przekonañ i źycia przy pomocy polepszenia sytuacji materialnej czy postępu gospodarczego, lecz tylko poprzez przyjęcie samego siebie jako rzeczywistości duchowej. W ludziach współczenych budzi się stopniowo poczucie potrzeby duchowej, otwierają się nowe wizje i przestrzenie - wbrew uwodzicielskim głosom takiego New Age-a. Wbrew tak wielkim odkryciom w dziedzinie techniki i technologii, fizyki i chemii, wbrew osignięciom we wszystkich dziedzinach mikro i makrokosmosu i mikro i makrofizyki, biologii, oraz wbrew strukturze atomu i organizmów - w dziedzinie bytu i sensu nauka, a nawet współczsna filozofia - pozostają bezradne i bez jasnego stanowiska. Juź dawno temu filozofowie Adorno i Horkheiner mówili o autodestrukcji oświecenia. Ma to miejsce tam, gdzie oświeceniu przydaje się wielkość absolutną, gdzie wartości jest rachunek, przewidywanie, kalkulacja, gdzie neguje się transcendentalność. Innymi słowy: Społeczeñstwo stworzone na agnostycyŻmie i materialiŻmie nie moźe przetrwać na dłuźszą metę. Ich skutkiem jest stoczenie jak przez robaki moralności i wszelkich wartości. Nawet filozofia sensu, tzw. logoterapia V. Frankla, dająca rady tym, którzy całkowicie stracili kontakt z religią i Kościołem, nie moźe pomóc tym, którzy jeszcze naleźą do Kościoła a stoją przed wielkimi dylematami. Głównym zadaniem jest uzdrowienie moralności i przyjęcie wartości moralnych w społeczeñstwie. Człowiekowi nie jest dozwolone bezkarne przekraczanie granic. Człowiek jest wolny, kiedy uznaje prawo wolności jako sferę, aurę która go otacza. Z jednej strony spotykamy się, z powiedzielibyśmy, prawie patologiczną troską i strachem o ludzkie fizyczne zdrowie, fizyczną integralność, ekologię, tymczasem z drugiej strony panuje powszechna znieczulica dla ludzkiej integralności moralnej, co w istocie jest negowaniem człowieka jako człowieka, negowaniem wolności i ludzkiej godności. Dlatego pojawia się ponownie przed nami problem Objawienia i Słowa Boźego w historii i we współczesnym świecie, a Medjugorje jest tu niezastąpionym drogowskazem. Bez Boga człowiek jest tylko trybikiem, cząstk historii ludzkiej i dlatego Medjugorje zmusza nas do powrotu do Żródeł naszej własnej wiary, mianowicie do powrotu do Objawienia, którego punktem kulminacyjnym, celem i sensem jest Jezus Chrystus - pośrednik między Bogiem i ludŻmi, w którym ukryta jest Tajemnica samego Boga. Jest Słowem w którym ukryte są wszystkie skarby mądrości i poznania (por. Kol. 2, ł), oraz jako taki odkrywa tajemnicę samego Boga i przebija milczenie, w które Bóg się pozornie owija.

Jeźeli dotychczasowa scena duchowa w zachodnim liberaliŻmie i marksistowskim komuniŻmie odbierała wierze jakie bądŻ prawa i moźliwości kształtowania społeczeñstwa, działalności pañstwa oraz wspólnej przyszłości wszystkich ludzi, to dzisiaj spotykamy się z innymi tendencjami. Wrzenia na wszystkie strony wyraŻnie ostrzegają, źe religia i jej subiektywny ślad na indywidualnym i społecznym obszarze jest siłą, która nie da się wykorzenić ani wymazać z ludzkiej świadomości, a świat nie moźe wyrzec się jej kształtującej roli w ludzkości. Bez religii niemoźliwe jest kształtowanie przyszłości, ale naleźy uniknąć wszystkich pułapek minionych stuleci i wykorzystywania wiary do celów politycznych. Główną rolą wiary jest troska o człowieka, a do tego jest Kościół powołany - nie siłą swojej mocy lecz siłą Ducha, nie instytucją, lecz świadczeniem, nie prawem, lecz miłością, źyciem i cierpieniem przygotowywać miejsce dla nadchodzącego Boga i w ten sposób pomóc społeczności w ponownym odnalezieniu swej toźsamości. Cała historia jest jest jedną wielką walką między Dobrem i Złem, a my jesteśmy dzisiaj świadkami wielkiego dramatu, gdzie nie wolno nam wahać się lecz przeciwwstawić wszechmocy rezygnacji, obojętności, fatalizmu i rozpaczy siłą wiary, nadziei i miłości. Przygotowanie ludzi dla miłości jest imperatywem chwili. Przeciwwstawić się opinii publicznej i mocy, jak to uczynił Chrystus przed Piłatem, jak to czyni obecny Papieź wobec moźnych tego świata. Jezus nie bał się krzyźa, a współczesny wierzący boi się myśleć o cierpieniu i męczennictwie. Wszyscy, a szczególnie dostojnicy kościelni, boją się o swój image, nawet jeźeli jest to zwykły, śmierdzący komentarz w jakimś dzienniku, pisany dzisiaj a jutro juź zapomniany. Trzeba być przygotowanym na ryzyko i mieć odwagę iść za wezwaniem Chrystusowym. Uczy nas tego codziennie Maria w swej szkole w Medjugorju.

ZAMIAST ZAKONCZENIA

We wszystkich swoich objawieniach Maria ukazuje się jako troskliwa Matka. Kaźdy moźe Ją rozumieć, poniewaź Jej opcja to mali i biedni - ulubieñcy Boga. Jest zawsze pełna współczucia, bierze pod opiekę maluczkich, daje im swoje serce i swój głos, u Niej mogą znaleŻć schronienie wszyscy wzgardzeni i niedocenieni, ci z krawędzi źycia i społeczeñstwa. Nie pojawia się na zamkach ani w pałacach biskupich lecz w górach, wsiach, na niedostępnych miejscach, a Jej partnerzy są mali i nieznaczący - pasterze.

Jak gdyby chciała przez to powiedzieć: Do maluczkich naleźy obowiązek ewangelizacji świata, kleru, hierarchii, biskupów, księźy. To są te cudowne procesy w prawie wszystkich ukazaniach. Często się zdarza źe i doświadczeni teologowie i uczeni udają się do widzących i u nich szukają rady w źyciu duchowym. Malutcy i nieznaczący staj się szerzycielami ewangelii. W historii Kościoła wielcy potrafili posłuźyć sią bronią jako środkiem ewangelizacji (przypomnijmy sobie niesławne karty dziejów ewangelizacji Ameryki aciñskiej), podczas gdy malutcy siłą swych słów, postaci i źycia stają się autentycznymi szerzycielami ewangelii. W tym miejscu urzeczywistnia się Jezusowa myśl o malutkich i dzieciach jako paradygmacie do Jego Królestwa. Jeźeli Kościół zwraca się dzisiaj w stronę biednych, jeźeli nasz zakon franciszkañski przyjął jako swój priorytet opcję biednych poniewaź w nich kryje się wielki potencjał ewangelizacji, to moźemy śmiało powiedzieć, jak właśnie dzisiaj aktualne jest uczenie się od maluczkich, jak bywa się ewangelizowanym i jak szerzy się ewangelię, oraz jak idzie się ze środka ku peryferiom. Maria ukazuje się jako ta, która miłuje, uwaźa na wszystko, pomaga i uczestniczy w dziele odkupienia jako Matka Miłosierna. U Marii jest miejsce, gdzie słychać krzyki i westchnienia, gdzie pociesza się w niewoli i biedzie, gdzie wyciera się łzy i leczy ból.

Zwykli ludzie, laicy chrześcijañscy, nie s juź obiektem ewangelizacji któremu narzuca się z góry myśli i idee, lecz stają się obiektem ewangelizacji przyjmujcym natchnienie bezpośrednio siłą Ducha Swiętego i stają się nosicielami światu Radosnej Nowiny. Wszyscy muszą zwrócić się w stronę potrzeb świata, szczególnie potrzeb tych najmniejszych, wszyscy, od wierzchołka po tych najmniejszych w narodzie Boźym. Tylko w ten sposób ewangelizacja staje się wiarygodna. Ewangelizacja nie słuźy umacnianiu hierarchii, lecz tworzeniu nowych wspólnot wiernych. Jest to efekt objawieñ medjugorskich. Wszędzie powstają wspólnoty, źyjące w duchu orędzi i Maryjnej opcji najmniejszych, biedaków. Wezwanie Marii skierowane jest do wszystkich i wszyscy, jak Abraham, muszą wyruszyć w nieznane, w nieznane i niezbadane obszary wiary, wiedzeni Boskim wezwaniem do wolności.

Niezmierzalny jest efekt objawieñ medjugorskich. Tego, co krytyczny umysł i filozofia zburzyły, teologia katolicka w wielkim stopniu pominęła, tego, na co się pasterze w Kościele nie ośmielają - próbuje Duch Swięty poprzez Objawiena Marii i Jej orędzie do świata. Nawrócenia i oźywiania organizmu Kościoła, który zamarł w wielu. Swiat maluczkich rozumie i przyjmuje mowę Matki Boskiej. Oźywa nadzieja wśród beznadziejności, Bóg stoi obok swego narodu. Wiara i doświadczenia biblijne odźywają. Medjugorje jest relecture Biblii, Bóg jest wodzem i wybawicielem, siłą dnia jutrzejszego. Jeźeli objawiana jest teologia wyzwolenia, wtedy najmocniej doświadczyliśmy tego poprzez Medjugorje, a tym samym i teologię narodu Boźego jako nosiciela odnowy i wykonawcy planu Boźego w historii.

Boźe dzieło odnowy świata przeprowadza się przy pomocy Marii. Dzięki Jej objawieniom i wstawiennictwom wyzdrawiają narody, pojawia się i rodzi wolność. Naród staje się świadom samego siebie i zmartwychwstaje. Maria staje się twórczym symbolem dla całego narodu. W swoich objawieniach zwraca Ona miejscom i narodom ich pierwotną godność, objawia się jako straźniczka dziedzictwa i jako znak autentycznej inkulturacji Ewangelii w narody i kultury. Jest Ona jednocześnie i objawieniem macierzyñskiej postaci naszego Boga. Gdziekolwiek się Ona pojawi objawia się Boźe dzieło stworzenia w historii. Napisane jest to na pocztku ewangelii św. ukasza, mamy to i na początku Dzieł apostolskich. Gdzie się na Marią spuszcza Duch, tam za sobą pozostawia postać o doskonałej formie, w jednym przypadku Jezusa Chrystusa, w drugim Kościół jako doskonałe dzieło artystyczne naszego Boga, jako realizowaną utopię socjalną o której śnił Jezus, jako przestrzeñ pokoju, wolności i miłości. To s te istotne prawdy egzystencjalne dzięki którym świat źyje i które mog mu dać sens i przyszłość. Tu z kolei Medjugorje jest niemoźliwym do pominięcia drogowskazem dla całej epoki w przejściu w nowe tysiąclecie.

o. Tomislav Pervan