Guy Murphy: Poprzez przyjazd do Medziugorja przyjmujemy tak wiele łask

data: 17.11.2010.

Guy Murphy, 49-letni inżynier chemii z Chicago, USA, który w ciągu minionych piętnastu lat poświęcił się pilotażowi grup pielgrzymkowych do Medziugorja i innych sanktuariów, na początku listopada ponownie przybył do sanktuarium. Guy powiedział: „Ze wszystkich sanktuariów najwięcej cudów i nawróceń ma miejsce właśnie tu. Medziugorje jest domem dla ludzi z całego świata. Nie zawsze tak odbierałem Medziugorje, ale dziś jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być, wdzięczny Matce Bożej za słowa dodające nam odwagi.


Spotkanie z Medziugorjem

Nawróciłem się w 1989 roku. Ktoś opowiadał mi o Medziugorju, a słyszałem również o znakach i różnych rzeczach związanych z wiarą. Powiedziałem sobie, że muszę się o tym przekonać. Kiedy zdecydowałem, by pojechać do Medziugorja zrozumiałem, że muszę dużo przeczytać na temat swojego rzymsko-katolickiego wyznania. Gdy zacząłem czytać zdziwiłem się, że pomimo faktu, że przez osiem lat chodziłem do katolickiej szkoły podstawowej, cztery lata do katolickiej szkoły średniej, a nawet przez dwa lata na katolicki uniwersytet zanim zacząłem studiować chemię, nie byłem w stanie powiedzieć ani słowa o własnej wierze. Zrozumiałem, że muszę uważniej słuchać, co ksiądz mówi w kościele, ale wciąż nie byłem w stanie by coś rozumieć. To doprowadziło mnie do zrozumienia, że muszę czytać Pismo Święte. Pierwsza historia z Biblii zrobiła na mnie duże wrażenie: Biblia daje wskazówki jak odkryć, czy rozpoznać drzewo życia. Było to dla mnie bodźcem, by pójść dalej. Koniec Księgi Objawienia mówi o wielkiej walce, pokazuje się ludzi, którzy jedzą owoce z drzewa życia i nastaje pokój. Jeszcze jeden drogowskaz. Przeczytałem Biblię, ale dalej nic nie mogłem powiedzieć o swojej wierze. Jacyś nauczyciele powiedzieli mi, że lewa półkula jest dla naukowców i matematyków, a prawa dla liberalnej sztuki, więc pomyślałem, że i wiara jest w prawej półkuli mózgowej i być może nigdy tego nie osiągnę. Wtedy stwierdziłem, że podchodzę do Medziugorja w zły sposób – nie mogę się do niego zbliżyć ani z punktu religijnego ani naukowego. Porzuciłem wątpliwości i zdecydowałem o przyjeździe do Medziugorja wraz z grupą pielgrzymów.

Oślepłem
W samolocie jacyś ludzie mówili o cudzie słońca w Medziugorju, wyjaśniali mi, że słońce w jakiś sposób tańczy, kręci się. Ponieważ byli to dobrzy ludzie, wierzyłem im, myślałem jednak, że tamci ludzie z krajów Trzeciego Świata nie mają rozwiniętej technologii laserowej i tym podobnych, więc z pewnością mówią prawdę. Kiedy przyjechałem do Medziugorja sprawdzałem jaką drogą doprowadzony jest tu prąd i myślałem jakie miejsca mogłyby być wykorzystane dla laseru. Kiedy towarzysze podróży rozglądali się by zobaczyć cud słońca, ja szukałem miejsca, gdzie mógłby być postawiony laser. Myślałem: „Mam was! Chcieliście mnie przechytrzyć!” Ale i pierwszego i drugiego dnia cud się nie wydarzył. Pomyślałem jaka to szkoda, że nie zobaczę cudu. I poszedłem na Kriżewac i tu po raz pierwszy pomodliłem do Matki Niebieskiej. Miałem swoje zdanie, modlił się będę do Boga, bo co może zrobić Maryja. I uważałem, że różaniec jest modlitwą dla starców. Powiedziałem: „A co z nami inżynierami? I my potrzebujemy modlitwy.” Wtedy usłyszałem jak wizjonerzy opisują Matkę Bożą jako prześliczna osiemnastolatkę, z długimi włosami, niebieskimi oczyma, o pięknym glosie. Do dziś mi wstyd, jaki byłem wobec niej arogancki. Moja pierwsza modlitwa skierowana do Matki Bożej brzmiała: „Hej, Maryjo, to jestem ja, Guy z Chicago! Wypróbuj mnie w najlepszy możliwy sposób, a potem ja wypróbuję Ciebie. Jeśli Ty zwyciężysz zrobię wszystko co powiesz, a jeśli ja zwyciężę będę zabraniał Medziugorja. Myślałem, że orędzia są prawdziwe, ale byłem jeszcze niepewny spraw wiary. Podniosłem różaniec i pomyślałem, co istotnego jest w tej śmiesznym orężu. Ale to jest pierwsza interesująca rzecz, która się wydarzyła, coś mi nie pozwalało, bym to powiedział. Czułem, że wyzwanie zostało podjęte.
Następnego dnia, 8 grudnia, idąc do kościoła na Mszę św. w j. angielskim widzieliśmy cud słońca. Spojrzałem i powiedziałem, że musi być dla tego jakieś logiczne wyjaśnienie, grzebałem w ziemi szukając kabli, powodujących taniec słońca, myśląc, że jednak jest to sprawa laseru. Zbliżyłem się do swojej grupy i ubrałem okulary. Była pierwsza po południu i nie mogłem patrzeć. Było to dla mnie zagadkowe, bo z praw fizyki wiedziałem, że nie ma czegoś takiego co, by mogło spowodować, że promienie słońca nie spalą siatkówki, jeśli patrzysz prosto w słońce. Potem pomyślałem, że jestem jedyny, który patrzy prosto w słońce, inni na pewno mają zmrużone oczy. Stanąłem przed nimi i spojrzałem w ich oczy, było szeroko otwarte. Pomyślałem, że istnieje coś, co blokuje promienie słoneczne. Spojrzałem w słońce i znowu mnie oślepiło. I za każdym razem, kiedy ponownie chciałem spojrzeć w słońce, oślepiało mnie. Byłem zdziwiony. Po Mszy poszedłem na Kriżevac. Nieustannie powtarzałem swoje imię i miejsce zamieszkania, bo tak byłem zdezorientowany. Doszedłem do wniosku, że moi towarzysze podróże oślepną, bo tak długo patrzą w słońce. Myślałem, że i ja powinienem oślepnąć, biorąc pod uwagę jak długo patrzyłem na słońce. Wpadłem w dziurę w drodze. Miałem zawroty głowy i logicznie pomyślałem, że oślepłem. Moi rodzice i przyjaciele odradzali mi wyjazd do Medziugorja i teraz myślałem, kiedy wrócę do domu i zapytają mnie jak było, a ja miałbym im powiedzieć, że jestem ślepy. Byłem zły, bo jak uważałem, powinienem wiedzieć, że nie wolno patrzeć w słońce..
Poszedłem w kierunku Góry Objawień i dalej nie widziałem. Zacząłem się obawiać i prosiłem Boga, by przywrócił mi wzrok, a ja uczynię wszystko, czego będzie ode mnie chciał. Myślałem o tym, co się stało przed kościołem i w moim sercu zaczęło dziać się coś dziwnego: w głębi serca poczułem, że Matka Boża pyta mnie czy chcę pomocy? Powiedziałem: „tak, oczywiście”. W tamtej chwili poczułem coś jakby pocałunek na czole. Kiedy patrzycie na słońce, nie tylko oślepia oczy, ale poczujecie ból nad nosem. Ten ból był na tyle mocny, że odczuwałem bój jakby mnie ktoś uderzył w czoło pałką baseballową. Ale kiedy poczułem ten pocałunek, odczułem ulgę. W jednej chwili odzyskałem wzrok, więc przeszczęśliwy zbiegłem z Góry Objawień.
Po powrocie do domu Guy czuł, że swoje przeżycia musi podzielić z przyjaciółmi inżynierami, napisał więc list, w którym opowiedział o wszystkim, co przeżył.

Po dziesięciu latach wyspowiadałem się w Medziugorju
Zrozumiałem, że muszę zacząć żyć orędziami Matki Bożej. Problem polegał na tym, że w ogóle nie wątpiłem w to, że Medziugorje jest prawdziwe, ale wciąż byłem przekonany, że różaniec jest modlitwą dla staruszek. Kiedy odmawiałem różaniec przeszkadzało mi powtarzanie modlitw. I kiedy wypowiadałem słowa: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… czułem jest to obraza mojej inteligencji. Modląc się, powtarzało się to doświadczenie odczuwania pełnej pokory, kiedy moje oczy zaślepione były przez słońce. W końcu zrozumiałem: to niebo czyniło. Po powrocie z Medziugorja byłem świadomy, zrozumiałem: kiedy idziesz na Kriżevac wtedy nie dyskutujesz z Matką Bożą i po drugie, to czym wizjonerka Vicka podzieliła się z nami: „choć tak nie myślimy Jezus i Maryja są bardzo blisko nas”. Kiedy wróciłem z Medziugorja to było bardzo oczywiste, choć jeszcze nie akceptowałem różańca. I po trzech miesiącach może udało mi się powiedzieć jedną dziesiątkę różańca jako prawdziwą modlitwę, a potem znowu przeżywałem to doświadczenie upokorzenia i wezwałem Matkę Bożą mając nadzieję, że jest blisko mnie. Tak jakby światło się zapaliło, przypomniałem sobie jak wizjonerka nazwała różaniec orężem. I kiedy trzymałem krzyż i różaniec, mówiłem, pokorą jest to, co mi uczyniła w Medziugorju. Powiedziałem: „Boże, trafiłeś mnie w głowę tak jak Dawid trafił Goliata”. Gdy spojrzałem na różaniec, postrzegałem go niczym procę Dawida i wiedziałem, że tych 5 kamieni, które Dawid zabrał z potoku, to w rzeczywistości 5 dziesiątek różańca, co znaczy, że różaniec jest prawdziwym orężem. Pomyślałem wtedy, że wiem trzy rzeczy na temat swej wiary. Przez cały proces nawrócenia, zanim przyjechałem do Medziugorja, myślałem, że jestem dobrą osobą i po śmierci pójdę do raju. Ale prawda jest taka, że w Medziugorju po raz pierwszy od dziesięciu lat poszedłem do spowiedzi, a moja dusza przez dziesięć lat znajdowała w stanie grzechu śmiertelnego. W czasie nawrócenia zrozumiałem, że wiele rzeczy, które robiłem było grzechem, byłem po złej stronie. Wiedziałem, że Matka Boża jest dobra i że pracuje ze swymi dziećmi, za to jestem Jej wdzięczny. Potrzebowałem kilku lat, żeby zrozumieć, że różaniec jest prawdziwym orężem.

To, co mnie najbardziej cieszy, to miłość, którą przeżywamy i otrzymujemy od Jezusa i Maryi

Na drugą pielgrzymkę do Medziugorja udał się ze mną jeszcze jeden inżynier, mój przyjaciel. Obaj przeżyliśmy cud słońca. Wydawało się jakby to było całkowite zaćmienie słońca, ale wyglądało jak biała hostia. I dlaczego bardzo sobie to cenię? Ucząc się wiary, słucham orędzi, które Matka Boża daje poprzez wizjonerów. Matka Boża mówi: „czas Mszy św. jest najświętszą chwilą, bo w tej chwili Jezus przychodzi do nas żywy, a my przyjmujemy Go do swoich serc”. Choć odebrałem katolickie wychowanie, nigdy wcześniej tego nie słyszałem. Myślałem czy jest to jakiś symbol, jakiś znak? Dla mnie była to zagadka i w jakiś sposób porażka, bo inżynierowie muszą coś czynić, muszą ustanowić równowagę pomiędzy masą a ciepłem. Zrozumiałem, że coś o wiele mocniejszego wchodzi w moje życie, sam Bóg. Myślałem, jak mogłem być tak głupi, że wcześniej tego nie rozumiałem. Zacząłem czytać o św. Eucharystii i dopiero wtedy zrozumiałem, że tego naucza Kościół Katolicki, że w hostii jest żywy Jezus. Dlatego teraz, kiedy jestem w Medziugorju i kiedy widzę hostię, pojmuję, że Bóg w hostii jest o wiele mocniejszy niż samo słońce.
Wraz z przyjacielem wróciłem do pokoju, a on zaczął chodzić tam i z powrotem. Powiedział, że jest rozczarowany, bo nie widzieliśmy cudu. Powiedział: „kiedy jesteśmy w domu, nie patrzymy na słońce, a to się tu stało, stało się, bo nasze oczy przyzwyczaiły się do światła”. Była 18:40 czas objawienia Matki Bożej i on powiedział: „słońce zaczęło już zachodzić i dlatego wyglądało jak hostia i znowu, że musi to zobaczyć w ciągu dnia”. Powiedział: „wcześniej oślepnę niż uwierzę”. Następnego dnia poszliśmy do kościoła, był czas objawienia. Przyjaciel powiedział mi, że idziemy oglądać cud słońca. Odpowiedziałem mu, żeby poszedł sam, ja będę się modlił. Kiedy wyszedłem z kościoła znalazłem go skulonego obok ławki, trzymającego rękę na oczach. Na pytanie jak się czuje odpowiedział, że wierzy i że wszyscy widzieli ten cud. Słońce go oślepiło.

Gdy wróciliśmy do domu, miałem ponownie pragnienie, by wierzyć, że poprzez Matkę Boża idziemy do Boga i że Matka Boża niesie Boże orędzie i że Matka, przychodzi by nam pomóc. Zadawałem sobie pytania: „Maryjo, a co z drzewem życia?” W głębi serca czułem, że odpowiedzią od zawsze było: „Módl się”. Odpowiedź mi się nie spodobała, ale zacząłem odmawiać tajemnice radosne. Pierwsza tajemnica radosna była OK., ale druga – Matka Boża idzie do krewnej Elżbiety – próbowałem medytować, że idę z Matką Bożą i myśleć o drzewie życia. Myślałem, że nie dostrzegłem, w czym jest cała wyjątkowość, jakie są owoce, o których mowa. Z pewnością to jakieś szczególne owoce. Tajemnica różańca ponownie powróciła, a Elżbieta powiedziała: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego!” „Matko Boża, to Ty jesteś drzewem życia. A owocem, którego potrzebujemy, byśmy żyli wiecznie jest Jezus Chrystus.” Gdy rozważałem tę Bożą tajemnicę – to było moje nawrócenie. I po 21 latach Matka Boża wciąż ciężko nade mną pracuje. Choć staram się być Jej dobrym współpracownikiem, to czuję, że przede mną jeszcze wiele upadków. Przez przyjazd do Medziugorja przyjmujemy tak wiele łask. Mam nadzieję, że Matka Boża długo jeszcze zostanie z nami, bo jest wielu ludzi potrzebujących pomocy tak jak ja. To co mnie najbardziej cieszy to miłość, którą przeżywamy i otrzymujemy od Jezusa i Matki Maryi. Poprzez jedność na modlitwie odczuwamy miłość i pokój, pochodzące od Jezusa. Prostą szkołą jest tu: modlitwa, post, spowiedź i czytanie Pisma św.